W procesie ubiegania się o kredyt bank zawsze sprawdza zdolność kredytową klienta. Każdy raczej ma tego świadomość, że tę zdolność trzeba mieć, bo bez niej nie ma co liczyć na chęć współpracy ze strony banku. To jednak nadal nie wszystko. Kredyt hipoteczny jest uzyskiwany przez tych, którzy nie tylko mają zdolność kredytową, ale na dodatek posiadają też odpowiedni wkład własny.
Zakłada się, że ten wkład powinien wynieść przynajmniej dwadzieścia procent. Oczywiście procent liczony jest od wartości nieruchomości, więc w przypadku mieszkania kosztującego sześćset tysięcy złotych wyniesie on sto dwadzieścia tysięcy złotych. Dla wielu osób taka kwota okaże się jednak zbyt duża. Co więc można zrobić, jeżeli nie posiada się odpowiedniego wkładu własnego? Całe szczęście nie trzeba rezygnować tak od razu z wybranego mieszkania. Istnieje szansa, że z pomocą jednej z opisanych poniżej metod mimo wszystko uzyska się dostęp do konkretnego kredytu i to bez wkładu na poziomie dwudziestu procent.
1 – mniejszy wkład własny
Osoby, które zdążyły poczytać sobie co nieco na temat kredytów hipotecznych, prawdopodobnie zdążyły też już dojść do tego, że ten wkład własny wymagany przez bank w co niektórych przypadkach może wynieść nie dwadzieścia, a zaledwie dziesięć procent wartości nieruchomości. Ta wartość brzmi już znacznie lepiej. Łatwiej przecież wyściubić z domowego budżetu sześćdziesiąt tysięcy złotych niżeli dwukrotnie większą kwotę, czyli całe sto dwadzieścia tysięcy złotych. 10-procentowy wkład własny jest respektowany w przypadku wykupienia specjalnego (dodatkowego) ubezpieczenia. Najlepiej pytać o nie bezpośrednio w banku. Takie ubezpieczenie też niestety trochę kosztuje.
2 – zabezpieczenie przy pomocy nieruchomości
Innym zabezpieczeniem dla banku może natomiast stać się nieruchomość. Oczywiście nie ta, na którą zaciąga się kredyty hipoteczne, ale jakaś zupełnie inna. Niekoniecznie nawet posiadana na własność. Istnieje bowiem pewien przepis, który mówi o tym, że zabezpieczeniem w przypadku kredytu hipotecznego może stać się nieruchomość, której właścicielem jest osoba pozostająca w bliskich relacjach z kredytobiorcą. Oczywiście ta osoba musi wyrazić na to odpowiednią zgodę. Poprzez taką zgodę staje się automatycznie dodatkowym kredytobiorcą, czyli w praktyce również zaciąga ten sam kredyt.
3 – własna nieruchomość jako zabezpieczenie
Oczywiście dużo lepszym wyjściem z sytuacji będzie zabezpieczenie kredytu hipotecznego z pomocą nieruchomości, jaką posiada się na własność. Zazwyczaj nie ma co bowiem wciągać innych ludzi (nawet jeśli są to bardzo bliskie osoby, czyli np. najbliższa rodzina) we własne interesy. Ktoś, kto chce wziąć kredyt hipoteczny na własne mieszkanie, sam powinien jakoś go sobie zapewnić. Jeżeli więc póki co ta pożyczka mu nie przysługuje, nie powinien jej raczej brać. Jeśli natomiast ma się już jakieś mieszanie i chce się po prostu kupić kolejne albo np. tym razem skoncentrować się na budowie domu, raczej nie będzie się mieć żadnych problemów z wzięciem kredytu hipotecznego.
4 – polowanie na okazje
Ta czwarta metoda jest najcięższa do zastosowania, ale jednocześnie jest też zdecydowanie najbardziej opłacalna. Skorzystają na niej łowcy okazji. Polega ona bowiem na wykupieniu nieruchomości za cenę niższą od tej zadeklarowanej pierwotnie przez jej właściciela. Załóżmy, że cena rynkowa wynosi pięćset tysięcy złotych. Jeżeli teraz nowemu nabywcy mieszkania uda się obniżyć tę cenę bezpośrednio u sprzedawcy, by osiągnęła ona wartość np. czterystu tysięcy złotych, te całe sto tysięcy złotych, czyli wartość obniżki, może zostać potraktowane przez bank jako wkład własny. Zawsze warto negocjować. W końcu cuda się zdarzają.
Nieposiadanie jakiegoś większego wkładu własnego nie powinno od razu skutkować rezygnacją z próby postarania się o zaciągnięcie kredytu hipotecznego. Coraz częściej banki same chcą iść klientom na rękę. A dzięki temu kredyty hipoteczne stały się o wiele bardziej dostępne niż dawniej.